Caster Semenya przegrała w sporze IAAF. Trybunał w Lozannie odrzucił wniosek południowoafrykańskiej biegaczki, która sprzeciwiała się nowym przepisom regulującym zasady rywalizacji zawodniczek z podwyższonym poziomem testosteronu.

Caster Semenya

Sportowy Trybunał Arbitrażowy w Lozannie ogłosił werdykt w sprawie odwołania, jakie złożyła kontrowersyjna biegaczka RPA Caster Semenya wobec żądania ze strony Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), by zawodniczki odznaczające się nadmiarem testosteronu zmniejszały jego poziom metodą farmakologiczną na zasadzie podobnej do stosowania pigułki antykoncepcyjnej. Odwołanie reprezentantki Republiki Południowej Afryki zostało odrzucone.

W ubiegłym roku eksperci IAAF ustalili, że na dystansach w przedziale od 400 metrów do 1 mili biegaczki, które cechuje hiperandrogenizm, zyskują ze względów biologicznych 3 procent przewagi nad rywalkami – i jak widać, Trybunał się z tym zgodził, choć Semenya uznała rozstrzygnięcie za nieuczciwe, zaś arbitrzy zaznaczyli, że stosowanie wymagań IAAF w praktyce będzie bardzo trudne.

By lepiej zrozumieć, co było tłem sporu pomiędzy IAAF i Caster Semenyą, wypada przypomnieć, że w kwietniu 2018 roku lekkoatletyczna magistratura zażądała od zawodniczek charakteryzującym się syndromem DSD (Disorders of Sexual Development), czyli niejednoznacznie rozwiniętych pod względem płciowym – ograniczenia swojego hiperandrogenizmu poprzez „sprasowanie” testosteronowej bomby w organizmie. Konkretnie zaś chodziło o zastosowanie środków farmakologicznych, które sprowadziłyby poziom testosteronu poniżej poziomu 5 nanomoli na litr krwi. W razie niespełnienia wymogu zawodniczki byłyby niedopuszczane do startu w kategorii kobiet.

Źródło: Przegląd sportowy